Old but gold ! (II)

czerwca 01, 2013

Brzdąc (1921)
8/10

Jedna z pierwszych pełnometrażowych produkcji Chaplina.

"Włóczęga znajduje podrzucone niemowlę, którego na próżno stara się pozbyć. Pięć lat później stanowią jedno serce i jedną duszę - chłopiec przejął aż do najdrobniejszego szczegółu nawyki swego opiekuna. Jeden kryje drugiego. Ale szczęście nie trwa długo, ponieważ matka, która tymczasem stała się sławną aktorką, chce odebrać dziecko. Charles próbuje pocieszać się marzeniem, ale rzeczywistość staje się nieomal piękniejsza od marzeń: matka przyjeżdża po dziecko i.. ojca, który przecież należy do szczęśliwej rodziny."

Chaplin jest moim autorytetem, a "Brzdąc" pokazuje dlaczego. Znakomita opowieść, ze znakomitym wykonaniem i oprawą muzyczną. W tych latach miało się skromne środki, skromną wiedzę na temat rozwijającej się X Muzy, a jednak nic nie stało na przeszkodzie by tworzyć legendy, morały, które dziś niestety zasłaniane są przez nadmiar efektów specialnych i patosu bez pokrycia.

Sahara (1943)
8/10

"Po klęsce wojsk alianckich pod Tobrukiem, załoga amerykańskiego czołgu ucieka przed Niemcami w głąb pustyni. Czołg pełni rolę "szalupy ratunkowej" na którą dowódca zabiera kolejnych spotkanych rozbitków. Jest to jeden z najlepszych filmów Zoltana Kordy."


A całość kończy się spektakularnym finałem, po tej brawurowej produkcji chce się więcej i więcej.

H. Bogart jak zwykle gra twardziela o lwim sercu, który stoi na przekór wysokiej temperaturze, braku wody, wlaczy z 'szkopami' o lepsze jutro dla siebie i swego kraju. Klasyk.

Pożegnalny Walc (1940)
10/10 ♥

"W przededniu II wojny światowej brytyjski oficer (Robert Taylor), na moście Waterloo, wspomina siebie jako młodego żołnierza w czasie I wojny światowej i miłość do pięknej baletnicy, którą pragnął poślubić. Spotkali się właśnie na moście uciekając przed nalotem. Spędzili razem godzinę policyjną i gorąco się pokochali. Roy wyruszył na front, a Myra (Vivien Leigh) miała na niego zaczekać. Wiadomość o śmierci ukochanego na froncie pogrążyła ją w rozpaczy, upadła moralnie oferując swe wdzięki mężczyznom. Jak ze złego snu, okazało się, że Roy nie zginął, odnalazł Myrę i zabrał do posiadłości za miastem, aby przedstawić rodzinie jako narzeczoną"

Najpiękniejszy melodramat jaki miałam okazję dotychczas oglądać. Perełka, dla tych których "Przeminęło z Wiatrem" nie powaliło.
Szkoda tylko że tak mało znana. 

Znakomite kreacje aktorskie, muzyka, scenografia, wydaje się że M. LeRoy tworzył ten film na podstawie przepisu idealnego.
Szkoda że takich produkcji się już nie robi...

Mieć i nie mieć (1944)
8/10

"Film na podstawie powieści Ernesta Hemingwaya. Zamożny Amerykanin Harry Morgan (Humphrey Bogart), który jest właścicielem niewielkiej fregaty, przychodzi z pomocą francuskim bojownikom ruchu oporu na okupowanej przez Niemców Martynice. W arkana sztuki konspiracyjnej wprowadza go urocza nieznajoma, Marie Browning (Lauren Bacall)."


To właśnie od tej produkcji rozpoczął się głośny romans mentor- uczennica, by później przejść w 'nie opuszczę się aż do śmierci', ale o związkach nie mam zielonego pojęcia więc zostawię ten temat dla kogoś innego.

"Ernest Hemingway założył się z Howardem Hawksem, że temu nie uda się sfilmowanie jego powieści. Hawks usunął większość scen z całej opowieści, zachował tytuł powieści Hemingwaya oraz imiona głównych bohaterów, jak także wcześniej wprowadził do akcji przedstawianego opowiadania pojawianie się głównych postaci. I tym sposobem Hawksowi udało się przekształcić wielostronicową powieść w znakomity film."
A teraz wybieram się na poszukiwania 'papierowej' wersji "Mieć i nie mieć'.

Podsumowując jest to pozycja warta uwagi każdego, kto uważa się za kinomaniaka, na bank się nie rozczarujecie.

Aniołowie o brudnych twarzach (1938)
8/10

"Dwaj chłopcy z nędznej nowojorskiej Lower East Side mają kłopoty z policją po kolejnej złodziejskiej wyprawie: schwytany Rocky trafia do poprawczaka, Jerry'emu udaje się uciec. Po latach Jerry jest księdzem w tej samej dzielnicy, a Rocky sławnym gangsterem, bożyszczem zdeprawowanej młodzieży."

Jeden z moich ulubionych filmów gangsterskich, prekursor tego gatunku, producja z odrobiną strzelanin, ale i z morałem (ze święcą teraz takich szukać).
James Cagney po raz enty wciela się w rolę upadłego chłopca z biednej dzielnicy, dla którego sukces oznacza drogę na skróty i po trupach. Częsty przypadek jak na tamte czasy.

Natomiast Pat O'Brien jest tym dobrym, a H. Bogart'a jest tyle co nic, jednak w przeciwieństwie do większośći produkcji H.B. gra tutaj nie tchórza, a do macho jest mu daaaaleko.

Dodatkowym atutem jest scenografia, muzyka oraz znakomite oddanie ducha epoki.

You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts