Filmy, których fenomenu do dziś nie rozumiem.

lipca 08, 2013

najbardziej adekwatny gif do tego posta
1. Avatar (2oo9)

5 prób, 5 porażek, 4 razy kończyłam seans przed dwudziestą minutą, raz przewinęłam całość przeglądając fragmenty, a przez 4 lata zastanawiam się co w tej produkcji jest takiego, że wszyscy wokół są tym tak zafascynowani. Dla mnie Avatar jest filmem wyprodukowanym tylko i wyłącznie do nabijania kolejnych dolarów/ euro/ złotówek w kieszenie producentów, multipleksów etc, wszystko jest tam robione tylko dla zysku, bo zachwycać nie ma się tam nad czym, większość to robota programowców i komputera, więc nie ma co mówić o grze aktorskiej, czy charakteryzacji, czy czymkolwiek innym.

2. Iron Man 1-3

Co do metalowego kombinezonu mam podobne zdanie, co do produkcji wymienionej powyżej, film stworzony tylko po to by zaspokoić chciwość amerykańskich producentów, pozbawiony wartości artystycznych. Może i saga o T. Starku powstała na podstawie komiksu, którego nigdy nie przeglądałam, ale tak się składa że do wszelkich produkcji sc-fi podchodzę z dystansu.

3. Gwiezdne Wojny  &  Star Trek (wszystkie części ilekolwiek ich tam jest)

patrz punkt wyżej i jeszcze wyżej.
Nim ktoś zacznie mnie krytykować, wiem że fani tej i tamtej serii za sobą nie przepadają, ale nic na to nie poradzę, że dla mnie to wszystko jest to samo- tylko w innym opakowaniu.

4. Pulp Fiction (1994)

Wielbię tego enfant terrible Tarantino, jednak fenomenu tej 'kultowej' produkcji w ogóle nie rozumiem. Owszem jest to całkiem spoko produkcja, ale nie ma tan nic takiego, co by spowodowało żeby moje ślepia jarzyły się jak ostre żarówki. Aktorzy grali dobrze, akcja leci po swojemu, zdaje się że nie tyczą jej się żadne prawa i takie tam, bez wielkiego 'halo'.

5. New Kids Turbo (2010) i New Kids Nitro (2011)

Holenderska produkcja o paru łobuzach- bohaterach w ortalionowych dresach, większość moich znajomych  jara się tym jak flota Stannisa, dla mnie jednak jest to komedia ekstremalnie odmóżdżająca, ale może właśnie w tym tkwi czar tego filmu?

6. American Pie (4 - 8)

Pierwsze części tej 'sagi' oglądałam jako nastolatka, być może ze względu na mój wiek miały wtedy swój czar, ale wraz z biegiem lat, kiedy to powstawały kolejne i kolejne części po starych dobrych bohaterach zostały tylko wspomnienia, a kawały stawały się coraz bardziej zbereźne i niesmaczne.
American Pie: Zjazd Absolwentów miał być hitem, ale dla mnie stał się kiczem, mimo ekscytacji osób z mojego otoczenia.

7. Upiór w operze (2oo4)

Mało kiedy sięgam po musicale, na Upiora wyciągnęła mnie koleżanka, a kiedy po dziesięciu minutach smacznie spałam, to się na mnie obraziła.Kolejny raz oglądałam tą produkcję w TV i stwierdziłam, że niczego nie przegapiłam.

8. Wall- E (2oo8)

patrz punkt wyżej

9. Wszystko za życie (2oo7)

Na serio nie rozumiem zamieszania wokół tej produkcji. Miało wyjść ambitnie a wyszło jak flaki z olejem, zdecydowanie nic dla mnie.

10. Amerykanin (2010)

Nigdy nie byłam fanką G. Clooney'a, owszem przystojny to on jest, ale jego kunszt aktorski pozostawia to i owo do życzenia, a Amerykanin to moim zdaniem najgorszy film w jego karierze, nie ma tam nic interesującego, wszystko jest ekstremalnie naciągane i pozbawione sensu.

Oczywiście jest nieco więcej tych produkcji, ale zdecydowałam ograniczyć się do dziesięciu, może za jakiś czas wymienię kolejne przykłady..
A jakie są wasze typy?

You Might Also Like

10 komentarze

Popular Posts