Festiwalowe perełki
lipca 29, 2013
Trzynasta edycja międzynarodowego festiwal filmów niezależnych już za pasem. I po zabawie i po nerwach, ale mimo wszystko mam nadzieję na udział w przyszłorocznej imprezie. Niesamowicie kształcące doświadczenie, polecam każdemu kinomanowi.
Ale powolutku, pokolei... rozpocznę od najłatwiejszego dla mnie działu, ach i jest to moja subietkywna lista wydarzeń/ filmów na których sama byłam i które mi się spodobały.
Scena Muzyczna: działo się oj działo, na codzień co prawda wolę rocka, ale od czasu do czasu elektronicznymi nutkami nie pogardzę, generalnie lepiej znam się na filmach niż na muzyce jednak postaram się conieco wyskrobać.
W ogóle z innej beczki: wiedzieliście że D Lynch też produkuje muzykę?
Dowiedziałam się o tym zupełnie przypadkowo, dzięki wykształconym koleżankom z działu...ale o tym już niedługo, no chyba że wszyscy o tym wiedzą tylko ja takim żółtodziobem jestem...amatorka.
Wracając do NH: żadna ze mnie imprezowiczka, ale od czasu do czasu lubię pobalować, zwłaszcza w tak doborowym towarzystwie. Wszystkie koncerty miały miejsce w klubie festiwalowym Arsenal, niestety przegapiłam występ Rykardy Parasol o której zdążyłam się już to i owo nasłuchać, ale na szczęście zdążyłam na Elektro Moskva DJ/VJ Set. Projekt rosyjski, który jest uzupełnieniem filmu pod tym samym tytułem (perełka), przewodnik po rosyjskim światku muzyki elektronicznej, całkiem udana podróż.
O Big Fat Mama też słyszałam co nieco i nie byłabym sobą gdybym nie poszła jej posłuchać. Ciekawość to niby pierwszy stopień do piekła, w takim razie ja jestem już daleeeeeeeeko na dole :D. Generalnie podczas NH nakarmiłam mój muzyczny gust do syta i teraz się boję żeby po Transatlantyku mi się nie przejadło.... Artyści warci uwagi: IP Group, NOM, Diamanda Galas
Dla mnie, studentki historii sztuki jest trochę smutno, że było tak mało wystaw... Najwięcej nacieszyłam oczy na Midnight Show w Galeri Dizajn, codziennie od północy do pierwszej (w nocy) otwierano wystawę specjalną, codziennie inną, codziennie paował inny klimat i było naprawdę fajanie. W Muzeum Miejskim pokazywano Arcydzieła Malarstwa Flamandzkiego (która trwa do 30. września) jednak wejściówki są 'ciut' drogie, ale być może pod koniec sierpnia wybiorę się trochę pogapić na olej na płótnie etc. Na czym to ja jeszcze byłam - ach Klinken/ Miłość jest zimneijsza niż śmierć sztuka teatralna inspirowana kinem niemieckim z lat 50tych/ 60tych, pomimo drogich biletów z ręką na sercu mogę wam polecić ten wspaniale zrealizowany spektakl, mało kiedy zaglądam do teatru (jak dla studentki to całkiem spory wydatek), ale po Klinken... częściej będę polować na ciekawe sztuki, wspomnę wam jeszcze że istnieje film niemiecki Miłość jest zimniejsza niż śmierć z roku 1969 - jednak różnice między realizacją kinową a teatralną są dosyć spore. Film opowiada o relacjach dwóch mafiozów z prostytutką, jest to twór mrocznej wyobraźni enfant terrible niemeickiego kina - R.W. Fassbinder'a, którego koniecznie trzeba poznać. Tak czy siak warto było zobaczyć obie wersje, choć są dosyć ciężko dostępne....niestety.... ajajaj czemu zawsze tak jest, że jak już coś mi przypasuje to akurat tego nigdzie nie ma?
The Story of film : an odyssey na przykład szukałam już wieki, książka pod tym samym tytułem M. Cousins'a jest dostępna na allegro ale za dosyć sporą cenę (angielski język nie jest dla mnie jakimś wielkim problemem), a tu niespodzianka, 15 godzinnych odcinków zostaje pokazanych w ramach Pokazów Specialnych, hurraa! Wyświetlanych jest prawie codziennie po dwa odcinki a w ostatni weekend nastąpiła powtórka całości w blokach po 3-4 odcinki. Prawie całą ostatnią sobotę przesiedziałam w kinie, ale było warto. Sądzę, że każdy kinoman znajdzie coś tam dla siebie, po kinie krążyły również plotki jakoby twórca Odysei był nie człowiekiem, ale cyborgiem (bo jak można taką gigantyczną wiedzę posiadać?).
Uff, skoro jesteśmu już przy filmach to lecę dalej - moim pierwszym filmem obejrzanym w ramach festiwalu był Der Glanz des Tages (znakomity austracki dramat o którym być może niedługo zrobi się głośno), a ostatnim minimalistyczna FataMorgana również austrackiej produkcji.
Ten pierwszy zawładnął mną na całego, wg Gustava Deutscha, z którym miałam okazję nie jeden raz porozmawiać, R.Frimmel tworzy trylogie na wzór U. Siedla, które poruszają różne zagadnienia, a mimo paru różnic mają ze sobą wiele wspólnego - realizm. W ogóle dla mnie niesamowitym na 13.MFF NH był klimat, mogłam z każdym porozmawiać o filmach i nikt nie traktował mnie ani z góry ani pobłażliwie, no ba poczułam się wręcz doceniona, że wg tego i owego reżysera/ krytyka/ dziennikarza jestem bystra i mam smykałkę do mówienia o filmach. Kurczę nie chcę tutaj popadać w samozachwyt, ale pewnością siebie nie grzeszę, tak więc od czasu do czasu mogę poczuć się tyci dowartościowana.
Ale lecim dalej - moim ostatnim filmem była produkcja ekperymentalna - znany austriacki dokumentalista P. Schreiner tym razem stawia przed obiektywem podstarzałą parę, filmóje ich dialogi, monologi, gesty. Fatamorgana jest nietypową produkcją, dla mnie ten minimalizm był rażący, lubię spokojne filmy, ale czasem mniej wcale nie znaczy, że jest lepiej.
Całą listę filmów, które widziałam w ramach tego ważnego wrocławskiego wydarzenia znajdziecie TU tytuły są pozaznaczane na pomarańczowawy kolor, przytoczę wam parę tytułów, ale gdybym miała wszystkie wymieniać to ten artykuł ciągnął by się na wiele stron, bo po każdej projekcji miałam inne odczucia, a gdybym jeszcze miała pisać o tych, które chciałam widzieć, ale ze względu na moje obowiązki wolontariusza nie dałam razy obejrzeć..pff..
Debiut reżyserski T. Wasilewskiego: Płynące Wieżowce, był jedynym polskim filmem nominowanym do nagrody publiczności, który również ją wygrał. Miałam okazję pojawić się na pierwszym pokazie, jak dla mnie to jest to nader delikatny film, prawie nic nie jest tam bezpośrednio ukazane, a gdy jeden z bohaterów informuje swoją rodzinę o homoseksualiźmie, ta w przeciągu zaledwie nanosekundy zmienia temat, a cała sala się śmieje.Jednak mimo paru minusów jest to dobra produkcją, którą mogę wam dalej polecić, ale czy aby napewno zasłużenie otrzymała takową nagrodę?
Międzynarodowy konkurs NH zdobyło dziecko A. Fedorchenko: Niebiańskie żony łąkowych Maryjczyków, które niestety przegapiłam. Za to byłam na Big Boy'u: filipińską opowiastkę o chłopcu, który nie rośnie, a rodzice robią wszystko by bardziej wyskoczył w górę, choć nie zawsze są to konwencjonalne metody.... Na seansie parę siedzeń dalej siedział pewien krytyk filmowy, który z przerażeniem w oczach mruknął pod nosem, "nic z tego nie rozumiem". Thank you God! Od razu poczułam się lepiej, a myślałam, że tylko do mnie nic z tego dzieła nie trafiało...Żałuję też, że nie poszłam na francuską Błyskawicę, której opis brzmi naprawdę dziwacznie, a ja mam potworną słabość do takowych filmów.
Międzynarodowy konkurs filmy o sztuce wygrała amerykańska produkcja Chore patki umierają łatwo, które róznież (fak) przegapiłam, najwyraźniej mam inny gust od szanowanego jury...a jak na studentkę historii sztuki przystało koszmarnie ciężko jest mi zdecydować się tylko na jeden tytuł: Chimery to debiut reżeserski M. Mattila, czyli jak się ma chińska sztuka współczesna, bardzo mądre dzieło; Elektro Moskva to znakomite spojrzenie na 'ruską' muzykę elektroniczną; Everybody Street to portrety prawdziwych ulicznych fotografów ( nie tych co pstykają fotki wychudzonym panienkom ubranym w kolorowe łaszki), cudeńko. Generalnie z tej sekcji najchętniej bym wszytkie nagrodziła :)
Na 13. MFF NH trzymałam się z dala od produkcji krótkometrażowych, zawsze coś mi nie pasowało, najgorsze było gdy chciałam iść na parę filmów, które były pokazywane w jednym bloku godzinowym, no żesz przecież się nie rozdwoję .....ale i tak jestem mega zadowolona ze swoich wyborów.
Z polskich krótkometrażowych dzieł wygrał/ li Matka, Matka 24h, Ziegenort, a z europejskich : Dzień zwyciężył noc, Suchy pion, Hollywood Movie.
Parę razy udało mi się wymknąć na pokazy specialne. Bilety na Shirley: wizje rzeczywistości G. Deutscha zostały dosłownie w przeciągu jednej sekundy wyprzedane, to chyba mówi samo za siebie... :) Doskonała austriacka produckcja nakręcona na podstawie obrazów Hoopera, kultowego malarza, z którego twórczości rok tamu robiłam referat. Niektórzy nawet robili zdjęcia na seansie, a sam pan reżyser jest przesympatyczny i świetnie mi się z nim rozmawiało. Naprawdę warto się do Shirley dorwać.
Wielbię eksperymentale kino, bo tutaj praktycznie nigdy nic nie wiadomo. O dziele wokalisty D. Galais Schrei 27 słyszałam już co nieco... trwa ona niecałe 30min i jest zrobiona w surrealiztycznym stylu Psa Andaluzyjskiego L. Bunel'a. Jak dla mnie: perełka.
Lewiatan serwuje nam obserwację jednej nocy z życia kutra rybackiego. Zero dialogów, zero muzyki, część jest kręcona pod wodą gdzie widać tylko fale i bąbelki, jestem wegetarianką, ale jak zobaczyłam jak oni traktują ryby, to stwierdziłam, że od tego seansu nie tknę już ryby i basta. Jednak nie polecam, chyba że komuś bardzo zależy.
Federico Garcia Lorca Czarna Rozpacz została widzom zapowiedziana przez parę aktorek, jest to mega ekscentryczna produkcja, ale jak ludzie masowo wychodzili z sali to mi było trochę żal wykonawczyń... Według ich słów na męskich aktorach grających role gejów było to traumatyczne przeżycie, było tam parę niemal pornograficznych scen, zagranych mocno realistycznie, że sama się zastanawiałam czy aktor wcielający się w rolę zakręconago malarza S. Dali naprawdę woli kobiety, dla mnie to było coś niesamowitego i gdyby ten aktor był obecny na festiwalu to chyba bym go uściskała i pogratulowała roli, bo nie codziennie spotyka się takie poświęcenie dla pracy. Zresztą sami wybierzcie: Ch. Bale jako szkieletor w Mechaniku czy może osoba heteroseksualna robiąca ustami dobrze drugiemu facetowi. Możecie się krzywić do woli, ale ja zdania co do Czarnej Rozpaczy nie zmienię. Chociaż... może i był to zamierzony efekt ale strasznie drażniło mnie gdy bohaterowie mówili o Franco, rewolucji, i tym że Hiszpania nie jest gotowa na sztuki F.G. Lorca a imprezowali w nowoczesnych klubach i nagrywali to i owo iPhonem.
Gdybym miała więcej czasu to na pewno obejrzałabym wszystkie propozycje francuskiego neobaroku, ale niestety wcisnęłam się tylko na kilka filmów Caraxa, a w Kochankowie z Pont-Neuf się zakochałam po uszy i szczerze polecam to każdemu kinomaniakowi, nie zawiedziecie się!
Zahaczyłam też o trylogię H.J. Syberberga, ale jest tu dużo do opowiadania więc postanowiłam poświęcić temu znakomitemu niemieckiemu reżyserowi osobn tekst.
Aaa i to samo tyczy się trylogii Siedla :)
Kurczę było tego tek dużo że nadal sama nie wiem czy napisałam wam o wysztkim o czym chciałam, czy coś pominęłam.
Generalnie: 13. MFF NH uważam za jedno z najlepszych wydarzeń w moim pesymistycznym życiu. Już teraz wiem , że za rok na 1000000000% również będę brała w nim udział. Przyznam się szczerze, że na samym początku byłam przerażona, że mam dwóch reżyserów do opieki, ale stres okazał się być motywujący i z ręką na sercu stwierdzam, że dałam z siebie wszytsko i ostatecznie poczułam się jak rybka w wodzie. Mało tego zdobyłam mnóstwo kontaktów, które mam nadzieję w najbliższej przyszłości wykorzystać i coś mi się widzi, że w końcu znalazłam swoje powołanie :)
Tego typu wydarzenia polecam każdemu, pal sześć że robicie za friko, ale mogę wam zagwarantować, że doświadczenia, które stamtąd wyniesiecie są na wagę złota i na pewno nie będziecie żałować poświęconego czasu.
Ale powolutku, pokolei... rozpocznę od najłatwiejszego dla mnie działu, ach i jest to moja subietkywna lista wydarzeń/ filmów na których sama byłam i które mi się spodobały.
Scena Muzyczna: działo się oj działo, na codzień co prawda wolę rocka, ale od czasu do czasu elektronicznymi nutkami nie pogardzę, generalnie lepiej znam się na filmach niż na muzyce jednak postaram się conieco wyskrobać.
W ogóle z innej beczki: wiedzieliście że D Lynch też produkuje muzykę?
Dowiedziałam się o tym zupełnie przypadkowo, dzięki wykształconym koleżankom z działu...ale o tym już niedługo, no chyba że wszyscy o tym wiedzą tylko ja takim żółtodziobem jestem...amatorka.
Wracając do NH: żadna ze mnie imprezowiczka, ale od czasu do czasu lubię pobalować, zwłaszcza w tak doborowym towarzystwie. Wszystkie koncerty miały miejsce w klubie festiwalowym Arsenal, niestety przegapiłam występ Rykardy Parasol o której zdążyłam się już to i owo nasłuchać, ale na szczęście zdążyłam na Elektro Moskva DJ/VJ Set. Projekt rosyjski, który jest uzupełnieniem filmu pod tym samym tytułem (perełka), przewodnik po rosyjskim światku muzyki elektronicznej, całkiem udana podróż.
Dla mnie, studentki historii sztuki jest trochę smutno, że było tak mało wystaw... Najwięcej nacieszyłam oczy na Midnight Show w Galeri Dizajn, codziennie od północy do pierwszej (w nocy) otwierano wystawę specjalną, codziennie inną, codziennie paował inny klimat i było naprawdę fajanie. W Muzeum Miejskim pokazywano Arcydzieła Malarstwa Flamandzkiego (która trwa do 30. września) jednak wejściówki są 'ciut' drogie, ale być może pod koniec sierpnia wybiorę się trochę pogapić na olej na płótnie etc. Na czym to ja jeszcze byłam - ach Klinken/ Miłość jest zimneijsza niż śmierć sztuka teatralna inspirowana kinem niemieckim z lat 50tych/ 60tych, pomimo drogich biletów z ręką na sercu mogę wam polecić ten wspaniale zrealizowany spektakl, mało kiedy zaglądam do teatru (jak dla studentki to całkiem spory wydatek), ale po Klinken... częściej będę polować na ciekawe sztuki, wspomnę wam jeszcze że istnieje film niemiecki Miłość jest zimniejsza niż śmierć z roku 1969 - jednak różnice między realizacją kinową a teatralną są dosyć spore. Film opowiada o relacjach dwóch mafiozów z prostytutką, jest to twór mrocznej wyobraźni enfant terrible niemeickiego kina - R.W. Fassbinder'a, którego koniecznie trzeba poznać. Tak czy siak warto było zobaczyć obie wersje, choć są dosyć ciężko dostępne....niestety.... ajajaj czemu zawsze tak jest, że jak już coś mi przypasuje to akurat tego nigdzie nie ma?
The Story of film : an odyssey na przykład szukałam już wieki, książka pod tym samym tytułem M. Cousins'a jest dostępna na allegro ale za dosyć sporą cenę (angielski język nie jest dla mnie jakimś wielkim problemem), a tu niespodzianka, 15 godzinnych odcinków zostaje pokazanych w ramach Pokazów Specialnych, hurraa! Wyświetlanych jest prawie codziennie po dwa odcinki a w ostatni weekend nastąpiła powtórka całości w blokach po 3-4 odcinki. Prawie całą ostatnią sobotę przesiedziałam w kinie, ale było warto. Sądzę, że każdy kinoman znajdzie coś tam dla siebie, po kinie krążyły również plotki jakoby twórca Odysei był nie człowiekiem, ale cyborgiem (bo jak można taką gigantyczną wiedzę posiadać?).
Uff, skoro jesteśmu już przy filmach to lecę dalej - moim pierwszym filmem obejrzanym w ramach festiwalu był Der Glanz des Tages (znakomity austracki dramat o którym być może niedługo zrobi się głośno), a ostatnim minimalistyczna FataMorgana również austrackiej produkcji.
Ten pierwszy zawładnął mną na całego, wg Gustava Deutscha, z którym miałam okazję nie jeden raz porozmawiać, R.Frimmel tworzy trylogie na wzór U. Siedla, które poruszają różne zagadnienia, a mimo paru różnic mają ze sobą wiele wspólnego - realizm. W ogóle dla mnie niesamowitym na 13.MFF NH był klimat, mogłam z każdym porozmawiać o filmach i nikt nie traktował mnie ani z góry ani pobłażliwie, no ba poczułam się wręcz doceniona, że wg tego i owego reżysera/ krytyka/ dziennikarza jestem bystra i mam smykałkę do mówienia o filmach. Kurczę nie chcę tutaj popadać w samozachwyt, ale pewnością siebie nie grzeszę, tak więc od czasu do czasu mogę poczuć się tyci dowartościowana.
Ale lecim dalej - moim ostatnim filmem była produkcja ekperymentalna - znany austriacki dokumentalista P. Schreiner tym razem stawia przed obiektywem podstarzałą parę, filmóje ich dialogi, monologi, gesty. Fatamorgana jest nietypową produkcją, dla mnie ten minimalizm był rażący, lubię spokojne filmy, ale czasem mniej wcale nie znaczy, że jest lepiej.
Całą listę filmów, które widziałam w ramach tego ważnego wrocławskiego wydarzenia znajdziecie TU tytuły są pozaznaczane na pomarańczowawy kolor, przytoczę wam parę tytułów, ale gdybym miała wszystkie wymieniać to ten artykuł ciągnął by się na wiele stron, bo po każdej projekcji miałam inne odczucia, a gdybym jeszcze miała pisać o tych, które chciałam widzieć, ale ze względu na moje obowiązki wolontariusza nie dałam razy obejrzeć..pff..
Debiut reżyserski T. Wasilewskiego: Płynące Wieżowce, był jedynym polskim filmem nominowanym do nagrody publiczności, który również ją wygrał. Miałam okazję pojawić się na pierwszym pokazie, jak dla mnie to jest to nader delikatny film, prawie nic nie jest tam bezpośrednio ukazane, a gdy jeden z bohaterów informuje swoją rodzinę o homoseksualiźmie, ta w przeciągu zaledwie nanosekundy zmienia temat, a cała sala się śmieje.Jednak mimo paru minusów jest to dobra produkcją, którą mogę wam dalej polecić, ale czy aby napewno zasłużenie otrzymała takową nagrodę?
Międzynarodowy konkurs NH zdobyło dziecko A. Fedorchenko: Niebiańskie żony łąkowych Maryjczyków, które niestety przegapiłam. Za to byłam na Big Boy'u: filipińską opowiastkę o chłopcu, który nie rośnie, a rodzice robią wszystko by bardziej wyskoczył w górę, choć nie zawsze są to konwencjonalne metody.... Na seansie parę siedzeń dalej siedział pewien krytyk filmowy, który z przerażeniem w oczach mruknął pod nosem, "nic z tego nie rozumiem". Thank you God! Od razu poczułam się lepiej, a myślałam, że tylko do mnie nic z tego dzieła nie trafiało...Żałuję też, że nie poszłam na francuską Błyskawicę, której opis brzmi naprawdę dziwacznie, a ja mam potworną słabość do takowych filmów.
Międzynarodowy konkurs filmy o sztuce wygrała amerykańska produkcja Chore patki umierają łatwo, które róznież (fak) przegapiłam, najwyraźniej mam inny gust od szanowanego jury...a jak na studentkę historii sztuki przystało koszmarnie ciężko jest mi zdecydować się tylko na jeden tytuł: Chimery to debiut reżeserski M. Mattila, czyli jak się ma chińska sztuka współczesna, bardzo mądre dzieło; Elektro Moskva to znakomite spojrzenie na 'ruską' muzykę elektroniczną; Everybody Street to portrety prawdziwych ulicznych fotografów ( nie tych co pstykają fotki wychudzonym panienkom ubranym w kolorowe łaszki), cudeńko. Generalnie z tej sekcji najchętniej bym wszytkie nagrodziła :)
Na 13. MFF NH trzymałam się z dala od produkcji krótkometrażowych, zawsze coś mi nie pasowało, najgorsze było gdy chciałam iść na parę filmów, które były pokazywane w jednym bloku godzinowym, no żesz przecież się nie rozdwoję .....ale i tak jestem mega zadowolona ze swoich wyborów.
Z polskich krótkometrażowych dzieł wygrał/ li Matka, Matka 24h, Ziegenort, a z europejskich : Dzień zwyciężył noc, Suchy pion, Hollywood Movie.
Parę razy udało mi się wymknąć na pokazy specialne. Bilety na Shirley: wizje rzeczywistości G. Deutscha zostały dosłownie w przeciągu jednej sekundy wyprzedane, to chyba mówi samo za siebie... :) Doskonała austriacka produckcja nakręcona na podstawie obrazów Hoopera, kultowego malarza, z którego twórczości rok tamu robiłam referat. Niektórzy nawet robili zdjęcia na seansie, a sam pan reżyser jest przesympatyczny i świetnie mi się z nim rozmawiało. Naprawdę warto się do Shirley dorwać.
Wielbię eksperymentale kino, bo tutaj praktycznie nigdy nic nie wiadomo. O dziele wokalisty D. Galais Schrei 27 słyszałam już co nieco... trwa ona niecałe 30min i jest zrobiona w surrealiztycznym stylu Psa Andaluzyjskiego L. Bunel'a. Jak dla mnie: perełka.
Lewiatan serwuje nam obserwację jednej nocy z życia kutra rybackiego. Zero dialogów, zero muzyki, część jest kręcona pod wodą gdzie widać tylko fale i bąbelki, jestem wegetarianką, ale jak zobaczyłam jak oni traktują ryby, to stwierdziłam, że od tego seansu nie tknę już ryby i basta. Jednak nie polecam, chyba że komuś bardzo zależy.
Federico Garcia Lorca Czarna Rozpacz została widzom zapowiedziana przez parę aktorek, jest to mega ekscentryczna produkcja, ale jak ludzie masowo wychodzili z sali to mi było trochę żal wykonawczyń... Według ich słów na męskich aktorach grających role gejów było to traumatyczne przeżycie, było tam parę niemal pornograficznych scen, zagranych mocno realistycznie, że sama się zastanawiałam czy aktor wcielający się w rolę zakręconago malarza S. Dali naprawdę woli kobiety, dla mnie to było coś niesamowitego i gdyby ten aktor był obecny na festiwalu to chyba bym go uściskała i pogratulowała roli, bo nie codziennie spotyka się takie poświęcenie dla pracy. Zresztą sami wybierzcie: Ch. Bale jako szkieletor w Mechaniku czy może osoba heteroseksualna robiąca ustami dobrze drugiemu facetowi. Możecie się krzywić do woli, ale ja zdania co do Czarnej Rozpaczy nie zmienię. Chociaż... może i był to zamierzony efekt ale strasznie drażniło mnie gdy bohaterowie mówili o Franco, rewolucji, i tym że Hiszpania nie jest gotowa na sztuki F.G. Lorca a imprezowali w nowoczesnych klubach i nagrywali to i owo iPhonem.
Gdybym miała więcej czasu to na pewno obejrzałabym wszystkie propozycje francuskiego neobaroku, ale niestety wcisnęłam się tylko na kilka filmów Caraxa, a w Kochankowie z Pont-Neuf się zakochałam po uszy i szczerze polecam to każdemu kinomaniakowi, nie zawiedziecie się!
Zahaczyłam też o trylogię H.J. Syberberga, ale jest tu dużo do opowiadania więc postanowiłam poświęcić temu znakomitemu niemieckiemu reżyserowi osobn tekst.
Aaa i to samo tyczy się trylogii Siedla :)
Kurczę było tego tek dużo że nadal sama nie wiem czy napisałam wam o wysztkim o czym chciałam, czy coś pominęłam.
Generalnie: 13. MFF NH uważam za jedno z najlepszych wydarzeń w moim pesymistycznym życiu. Już teraz wiem , że za rok na 1000000000% również będę brała w nim udział. Przyznam się szczerze, że na samym początku byłam przerażona, że mam dwóch reżyserów do opieki, ale stres okazał się być motywujący i z ręką na sercu stwierdzam, że dałam z siebie wszytsko i ostatecznie poczułam się jak rybka w wodzie. Mało tego zdobyłam mnóstwo kontaktów, które mam nadzieję w najbliższej przyszłości wykorzystać i coś mi się widzi, że w końcu znalazłam swoje powołanie :)
Tego typu wydarzenia polecam każdemu, pal sześć że robicie za friko, ale mogę wam zagwarantować, że doświadczenia, które stamtąd wyniesiecie są na wagę złota i na pewno nie będziecie żałować poświęconego czasu.
Chciałabym również podziękować wszystkim wolontariuszom, za stworzenie niesamowitego klimatu, a także mojemu szefostwu za wyrozumiałość i podnoszenie na duchu, oraz wszystkim tym, którzy przyczynili się pośrednio i bezpośrednio do stworzenia 13. MFF NH, jednego z najlepszych i najważnejszych wydarzeń filmowych w Polsce.
Jesteście wielcy!
Dziękuję również Stowarzyszeniu NH za danie takiemu żółtodziobowi jak ja szansy do wykazania się oraz za umożliwieniu mi aktywnego udziału w festiwalu!
ps. jeżeli interesuje was coś więcej, albo chcecie poznać konkretne tytuły wymienione na mojej liście z projektu 1o4 filmy, albo z repertuaru kina NH to piszcie, albo w komentarzach albo na priv , chętnie odpowiem na wszelkie pytania :)
ps2. ledwo co się rozpakowałam, a już muszę się zbierać na festiwal Transatlantyk w Poznaniu, relacja wkrótce :)
ps2. ledwo co się rozpakowałam, a już muszę się zbierać na festiwal Transatlantyk w Poznaniu, relacja wkrótce :)
0 komentarze