Mistrz i życie /Projekt Kino/
stycznia 22, 2013Filmy z metką made in Azja nie są zbytnio popularne w Europie zachodniej. Jednym z ważnych powodów ku temu jest minimalny dostęp do ich filmografii online, to co że mam na oku parę dobrych tytułów skoro nie potrafię ich odnaleźć? Promowanie tych rejonów również pozostawia wiele do życzenia.
Na szczęście czasami wystarczy nico głębiej poszperać i już odnajduje się jedyną w swoim rodzaju perełkę.
"Wiosna, lato , jesień, zima...i wiosna" to nietuzinkowa niemiecko- koreańska produkcja reżyserii Kima Ki-duk'a, nazwisko które warto sobie na dłużej zapamiętać.
Akcja toczy się w dzikiej głuszy, wysoko w górach, na jeziorze dryfuje sobie buddyjska świątynia, którą zamieszkuje dwójka mnichów: uczeń i mistrz. Fabuła filmu opiera się na czterech porach roku w odstępie kilku lat, obserwujemy zmiany zachodzące nie tylko w przyrodzie, ciałach ale i duszach, ludzi którzy wybrali spokojne życie na łonie natury.
Lekcja numer jeden /Wiosna/ 'jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie' - młody asceta uczy się dbać o rzeczy które go otaczają, uczy się posłuszeństwa i czczeniu dyscypliny i czystości, dzięki którym stanie się lepszym, jednakże najwyraźniej w przypadku tego jeszcze krnąbrnego dzieciaka nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem....
Lekcja druga /Lato/ 'takie jest prawo natury, pożądanie budzi chęć posiadania"
Młodzieniec przeżywa swoje pierwsze zauroczenie kobietą bardzo intensywnie, w końcu latami jest skazany na towarzystwo małomównego starca, próbuje się wyszaleć do woli, a kiedy widzi iż jego mistrz nie karze jego tak brutalnie jak w dzieciństwie wtedy postanawia spróbować szczęścia na stałym lądzie wśród cywilizacji...
Lekcja trzecia /Jesień/ 'nie wszystko jeszcze stracone'
.... jednak lepiej by było gdyby chłopak nigdy nie opuszczał świątyni. Niczym syn marnotrawny wraca do swojego przeznaczenia by móc na nowo odnaleźć siebie oraz uzyskać przebaczenie które umożliwiłoby mu dalsze życie w spokoju. Rytualnie oczyszcza swój umysł i już jest niczym nowo narodzony, jednak musi ponieść konsekwencje swego życia...
Lekcja czwarta /Zima/ 'carpe diem'
Gdy na zewnątrz wszytsko umiera lub też jest w stanie zarzymania nasz już nie młody mnich uczy się od początku wybaczać innym i żyć według nauk Buddy, jako krok do przodu teraz to on przyjmuje pod swoje skrzydła ucznia i w ten sposób historia zatacza koło.
Cztery pory roku to temat dosyć często poruszany w kulturze, jednak nikt nie miał wystarczająco wrażliwości /kreatywności/ by w tym okresie zamknąć całą esencję życia. Od narodzin do śmierci, od szczęścia do depresji i cierpienia to wszystko zaserwował nam Kim Ki-duk w stu minutowej produkcji pozbawionej akcji, która mimo to potrafi chwycić dorosłego widza za serce, a nawet pokazać mu palcem :"o popatrz a tu jesteś Ty". I jedynie od nas samych zależy co z tym fantem należy nalej zrobić.
Dodatkowym atutem jest poruszenie również tematyki Buddyzmu, w zawojowanym przez kapitalizm i nowe technologie świecie, aż trudno uwieżyć, że tacy ludzie jeszcze naprawdę istnieją, a mimo to nic nie tracą z życia, wydawać by się mogło że są wysoko ponad to.
Naczytałam się w sieci sporo recenzji na temat tego filmu, a że tym razem po raz kolejny mogę się podpisać pod opiniami innch, doszłam do wniosku że za dużo już 'tu' powtórek.
9/10
0 komentarze