Kusku po francusku
lipca 23, 2012Nareszcie nadeszła upragniona i iście letnia pogoda z prawdziwego zdarzenia. A wraz z nią apetyt na lekkie filmy oraz 'odmóżdżacze'.
Jestem wielką fanką kina francuskiego, oryginalnego "Lol'a( laughing out loud)" oglądałam dobre kilka lat temu, ale parę scen pozostało mi w głowie.
Tak więc z przymrużeniem oka w dzisiejsze południe zabrałam się za amerykańską kopię Lisy Azuelos.
"LOL" to przyjemna komedyjka o młodej pannie Loli (Miley Cyrus) z wyzwoloną i nader nadopiekuńczą mamusią (Demi Moore). W nowy rok szkolny wkracza ze złamanym sercem i drobnym kłamstewkiem. Zaczyna się kleić do najlepszego przyjaciela jej eks, próbuje maryśki.Jedzie ze szkoły do Paryża ( a raczej na jego przedmieścia), poznaje mini kopię Joanny d'Arc, smakuje francuskiej kuchni i przeżywa swój autentyczny pierwszy raz A wszystko to skrzętnie opisuje w swoim pamiętniku. Jak możecie się domyślać pewnego dnia jej rodzicielka go znajduje i czyta, niby przypadkiem. Zaczyna się mini wojna, która równie szybko się kończy. No i oczywiście jest happy end.
Tadammm !
Film z serii, obejrzyj i zapomnij.
Nie ma w nim żadnej głębi, no może poza tym , że przyjaciele to prawdziwy skarb.
Stosunek matka - córka jest mało realny, on istnieje tylko na sali kinowej.
Chciałam powiedzieć że leniwi amerykanie nic a nic się nie postarali, bo pomiędzy tymi dwoma ( a jednak tym samym filmem) nie ma żadnej różnicy, (tylko poza tą że Francuzi wybrali Londyn na wycieczkę a nie Paryż, no i grają inni aktorzy inną mdłą grą.) ale kilka chwil temu dostrzegłam że obie 'wersje' wyreżyserowała ta sama osoba - Lisa Azuelos.
Jak ona mogła ?!
Francuski "LOL" miał charyzmę, amerykańska kopia jej nie posiada (plus marna muzyka).
Nie przepadam za Miley C. ale nawet skupiając się tylko na jej grze nie potrafi mnie do siebie przekonać. A o pani Demi 'jedna mina' Moore...chyba nie muszę tego komentować.
Polecam obejrzenie tych filmów jeden za drugim, wtedy te różnice są najbardziej widoczne.
I po raz kolejny:
Viva la France !
0 komentarze