Terror made in PL
maja 03, 2009Podkładali bomby, napadali na pociągi, zabijali polityków. Sto lat temu Polaków bał się cały świat.
6 czerwca 1867 roku car Rosji Aleksander II wracał przez Lasek Buloński z kurtuazyjnego przeglądu francuskich wojsk. Kilka dni wcześniej monarcha przybył do Paryża
na Wystawę Światową i spędzał wraz z Napoleonem III urocze chwile. Jednakże idylla miała zostać gwałtownie przerwana.
O piątej po południu z wiwatującego na cześć cesarzy tłumu wyskoczył uzbrojony człowiek. Oddał strzał w kierunku rosyjskiego imperatora, lecz pistolet wybuchł mu w ręce. Kula poleciała na bok, nie czyniąc Aleksandrowi krzywdy. Gapie natychmiast schwytali zamachowca. Gdy przekazano go policji, okazało się, że to Polak – Antoni Berezowski.
Paryski strzał oznaczał początek nowej epoki w dziejach naszego kraju. Po upadku powstania styczniowego Polacy zrozumieli bowiem, iż nie mają szans wybić się na wolność w otwartej walce. Woleli poświęcić się modernizowaniu gospodarki oraz życia społecznego – pozytywizmowi. Jednakże niespokojne duchy szukały swej szansy w spektakularnych aktach przemocy. W ten sposób Polacy stali
się prekursorami zjawiska znanego już w XIX wieku pod nazwą terroryzmu.
Pierwsi polscy terroryści nie działali z pobudek patriotycznych, a ideologicznych. Polacy stali się trzonem ruchów
anarchistycznych oraz rewolucyjnych, stając się ich symbolami – i największymi bohaterami.
Dzieło Antoniego Berezowskiego dokończył inny Polak. 13 marca 1881 roku należący do organizacji Narodna Wola Ignacy Hryniewiecki rzucił się z bombą na powóz Aleksandra II. Car zginął, zamachowiec również. Niektórzy historycy uważają, że czyn Hryniewieckiego był zawczasu zaplanowany jako atak samobójczy.
Jednakże najsłynniejszym polskim zamachowcem tamtej epoki (a może i wszystkich epok) stał się anarchista Leon Czołgosz. W 1901 roku ten Polak z Michigan zastrzelił prezydenta USA Williama McKinleya.
Czołgosza po szybkim
procesie skazano na śmierć i posadzono na krześle elektrycznym, ale na pewien czas stał się on bohaterem mas. Niestety – raczej negatywnym (tylko anarchiści byli nim zachwyceni). Czyn Czołgosza walnie przyczynił się do ugruntowania opinii o Polakach – fanatykach, rewolucjonistach, terrorystach. Oczywiście, zapewne mieliśmy wówczas lepszą opinię niż talibowie teraz – ale niewiele lepszą.
Prawdziwą terrorystyczną wojna, tym razem już w imię patriotyzmu, rozpoczęła się w Polsce podczas krwawej rewolucji 1905 roku. Wówczas to Polska Partia Socjalistyczna powołała Organizację Bojową, której nakazano dokonywać ataków na rosyjskich urzędników oraz funkcjonariuszy winnych mordowania Polaków. Jednym z dowódców formacji został Józef Piłsudski, a w jej szeregach służyli najważniejsi politycy przyszłej II RP, m.in. Walery Sławek, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski.
Organizacja Bojowa rozwinęła swoją działalność po upadku rewolucji. Apogeum terroru Polacy osiągnęli w latach 1907-08. Wówczas w Warszawie niemal codziennie słychać było odgłosy strzałów i detonacji. Zabijano agentów Ochrany, policjantów, rosyjskich urzędników oraz polityków. Carskie władze reagowały nasileniem własnego terroru, bezwzględnie zwalczając polskich bojowników.
Ludzie Piłsudskiego opracowali metodę finansowania
swych działań, którą w późniejszych latach kopiowali np. terroryści z IRA oraz niemieckiego RAF. Polegała ona na ekspropriacji - konfiskacie państwowego mienia (czyli rabunku).
Najsłynniejsza ekspropriacja przeprowadzona przez Organizację Bojową PPS odbiła się szerokim echem w całej Europie. Podczas akcji pod Bezdanami Piłsudski obrabował rosyjski wagon pocztowy z 200 tysięcy rubli. Tak wydarzenia z 26 września 1908 roku opisywał sto lat później we "Wprost" Robert Gargas:
Marszałek i czterech przyszłych premierów Polski - tak wyglądał trzon grupy, która dokonała najgłośniejszego na polskich ziemiach w XX wieku napadu rabunkowego. Gdy konwojenci wagonu pocztowego pociągu relacji Petersburg - Wilno zabarykadowali się za żelaznymi drzwiami przedziału, Mścisław (Józef Piłsudski) nie miał już ani jednej bomby. Zdobycz wymykała mu się z rąk. Podszedł do drzwi i krzyknął po rosyjsku do eskorty: "Otwierać! Jeśli nie - bombę rzucę!".
PPS – Frakcja Rewolucyjna według obecnych standardów nie zostałaby nazwana inaczej, niż organizacją terrorystyczną. W zasadzie nie różniła się niczym od założonej kilkanaście lat później IRA. Można uznać, że Irlandczycy wręcz inspirowali się działaniami bojowników PPS.
Lecz polscy terroryści działający na przełomie XIX i XX wieku zdecydowanie różnili się od swoich następców jedną – najważniejszą – rzeczą. Otóż, celem stosowanego przez Polaków terroru nigdy nie stali się cywile. Atakowali wyłącznie polityków, policjantów, żołnierzy. Tymczasem dziś to właśnie bezbronni, niewinni ludzie są głównymi ofiarami terrorystów. W działaniach terrorystów nie ma już bohaterskiej, szlachetnej walki – została tylko zbrodnia.
0 komentarze