Utopek, Buka i Huldra
listopada 09, 2012
W przeciągu kilkunastu lat magia została wyparta przez
efekty specjalne i technologie.
Zamiast na chwile się zatrzymać i spojrzeć wstecz,
wszyscy jak najęci prą na przód.
Szybciej, więcej, lepiej.
Szybciej, więcej, lepiej.
Bo jak za długo postoisz w miejscu to będzie tylko: za
wolno, świat się zmienia blablabla.
Ale nie na ten temat ma być ten post.
Filmy first, filozofowanie next .
Miejskie dzieciaki miały duchy i potwory pod łóżkiem czy
tez w szafie.
W wiejskich przedszkolach i podstawówkach natomiast
ludowe wierzenia miały swój priorytet i potrafiły niejednemu napędzić takiego
stracha ze nawet Buka się przy nich chowa.
Na śląsku tzw Utopek (Utopiec) cieszy się mroczna sława.
To „zły i podstępny demon wodny z
wierzeń słowiańskich, często
utożsamiany z wodnikiem. Utopce
rodziły się z dusz topielców i poronionych płodów. Podobnie jak wodniki
zamieszkiwały wszelkie zbiorniki wodne (łącznie ze studniami i rowami
przydrożnymi) i topiły kąpiących się oraz przechodzące przez rzekę zwierzęta.
Odpowiadały także za wylewy rzek oraz zatapianie pól i łąk. Utopce przybierały
postać wysokich, bardzo chudych ludzi o oślizgłej, zielonej skórze, z dużą
głową i ciemnymi włosami. W czasie nowiu utopce
wychodziły na brzeg. Często zwabiały wówczas do siebie ludzi, bawiąc się z nimi
w zagadki. Osobę próbującą oszukiwać w zagadkach natychmiast topiły.
Wiara w utopce była na tyle mocno
zakorzeniona, iż swój oddźwięk znalazła w folklorze chrześcijańskim. Utopce
wywodzono wówczas od strąconych z nieba aniołów, pokutującej ludzkiej duszy lub
dusz samobójców. Chrześcijaństwo ostatecznie zaczęło wręcz upowszechniać własne
sposoby ochronne przed nimi – głoszono np. iż tonącemu dobrze jest na szyję
zarzucić różaniec, co odstraszy utopca. W kronikach z XIV w. zapisano: Szczególną ostrożność przy wodzie
zachowaj, by utopca w porę spostrzec. Pomylić się sposobu nie ma, bo brzydki on
okrutnie i do ludzi nie podobien. Gdy więc mokrego stwora obaczysz, co głowę ma
wielką zielonymi włosami zdobioną i odnóża jak patyki cienkie – uciekaj człeku,
by śmierci w odmętach nie ponieść. Gdy zaś ostrożnym nie dość będziesz i
wodnicy dasz się złapać, ciepnij jej różańcem w oczy, a bestię precz odgonisz.
Najbardziej znanym utopkiem jest wodzisławski Zeflik, o którym powstało wiele
przypowieści.” (wikipedia).
Taka jest jego oficjalna historia
- nieoficjalnie nauczyciele twierdzili
ze stwor lubuje się w dzieciach i przychodzi po nie o określonej fazie księżyca.
To co osoba dorosła nazwie ‘wirem’ dla dziecka jest ‘oddechem
Utopka’ , czytaj : hop do rzeki i nagle cap coś łapie Cie za nogę i ciągnie w
dol, teraz wyobraź sobie ta panikę do teraz jak jakaś rybka śmignie mi kolo
nogi dostaje ataku paniki.
Jest jeszcze mnóstwo innych bóstw znanych i tych mniej
znanych, które już nie jeden raz ratowały moje wypracowania na polski.
Filmów ich poświęconych nie znam, są w ogóle jakieś?
Wierzenia ludowe to kraina inspiracji póki co ledwie muśnięta przez mainstream (Buka się nie liczy).
Norwegowie ja odkryli i wykorzystali.
„Thale” to historia dwóch panów ‘ sprzątających’ miejsce
zbrodni w dzikiej głuszy. Odkrywają oni ze ten niepozorny domek ma drugie dno. Podziemne
pokoje rodem z filmów grozy, które zdaje się od wieków nie gościły żadnej istoty ludzkiej. Ale nie są tam sami, to było by zbyt proste i nudne. Niechcący budzą do życia coś innego, nimfę, bądź tez żeńska wersje trolla – Huldra.
Jest to piękna kobieta z równie pięknym krowim ogonem. Wg
ludowych wierzeń zwabiała ona swe ofiary pięknym śpiewem a ten kto nie dostrzegł ze coś jest nie tak na czas, został stracony na wieki.
Filmowa Thale natomiast podczas całego seansu nie wydaje
z siebie nawet najmniejszego jęknięcia brawo dla aktorki za granie posagu.
Akcja sunie się leniwie, efektów specjalnych jest tyle co
nic, proste dialogi, prosta gra aktorska, prosty temat.
I ot tak prostota po raz kolejny wygrywa z obfitością.
Produkcja jest warta uwagi, chociażby tylko ze względu na
ciekawa fabule.
Norwegowie chcieli sprowadzić do XXI wiecznego kina odrobinkę magii, i to im się udało.
Blacque M.
0 komentarze